Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata - Mt 25,31–46

krol

W klasztorze św. Katarzyny na górze Synaj znajduje się pochodząca z VI w. po Chr. ikona Chrystusa Pantokratora, czyli Pana wszystkiego, Sędziego Wszechświata. W postaci Chrystusa zostało wyeksponowane oblicze: żywe i naturalne. Jednak najbardziej znaczącym elementem twarzy są oczy. Zdają się pełne zadumy, miłości i miłosierdzia. Emanują pokojem i jednocześnie budują w wiernym przekonanie, że dla Boga nigdy nie jest się kimś anonimowym. Jezus na ikonie prawą ręką błogosławi, a lewą przytrzymuje zamkniętą księgę. Chrystus, który zasiada na tronie, jest otoczony światłem, jasnością i chwała Boga. Obok Jego tronu stoją „owce” i „kozły”, czyli ludzie, którzy za życia żyli miłością i ci, dla których brak miłość stał się życiową normą.

Nie wystarczą zatem słowa, choćby nawet brzmiące najpiękniej. Chrystusowi chodzi o konkretne uczynki, a przed wszystkim o dostrzeganie człowieka potrzebującego. Emerytowany papież Benedykt zauważa, iż „miłość bliźniego jest drogą do spotkania również Boga, a zamykanie oczu na bliźniego czyni człowieka ślepym również na Boga” (DCE 16). Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, która kończy rok liturgiczny, uświadamia nam, że istotą królestwa Bożego jest miłość. Jezus Chrystusa przyszedł na ziemię, aby objawić nam miłość Ojca. W tym planie miłości każdy człowiek ma swoje wyjątkowe i niezastąpione miejsce, jako oryginał. Niestety, wielu czyni tak, że pod koniec swojego ziemskiego życia wygląda jak marna kopia. Powód? Brak życia miłością na co dzień. Tylko miłość jest twórcza i wyzwala w nas to, co najlepsze, najszlachetniejsze.

W naszym upodabnianiu się do miłosiernego Chrystusa Króla ważne jest najpierw wsłuchiwanie się w Jego wolę, na wzór św. Faustyny Kowalskiej. Jezus powiedział jej m.in.: „Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić (…) bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez uczynków” (Dz. 742). Z powyższych słów wynika jasno, że świadectwo miłosierdzia polega w tym wypadku na postawie miłosierdzia wobec bliźnich. Faustyna jako „świadek miłosierdzia”, nie tylko głosiła miłosierdzie Boże, ale przede wszystkim czyniła je względem bliźnich. Chodzi wprawdzie o czynności zewnętrzne, które nie są jednak tylko zwykłą działalnością charytatywną czy jakąś formą dobroczynności, ale wypływają z osobistej świętości. Tak rozumiana realizacja miłosierdzia, objawiona przez Jezusa, jest bardzo trudna dla współczesnego człowieka, gdyż wymaga osobistej świętości i systematycznej formacji w duchu miłosierdzia, aby tą drogą dążyć do coraz pełniejszego zjednoczenia mistycznego z Bogiem w Chrystusie i do coraz ofiarniej służby drugiemu człowiekowi.

Warto więc nieustannie przypominać sobie, że pierwszym zadaniem człowieka wierzącego w miłosierdzie Boga, jest realizacja go w czynie. Dopiero na drugim miejscu jest słowo, a na końcu modlitwa. Dlatego – jak mówi Jezus – „gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy moje miłosierdziem” (Dz. 1317).

 

ks. Leszek Smoliński

Źródło:wiara.pl