XIII Niedziela Zwykła - Mt 10,37–42

kMjE1OTQ1MjAsNTE5MzM1feghdrt6ike574syrgtNie lubimy zazwyczaj ludzi, którzy od nas dużo wymagają. Uczniowie, studenci boją się nauczycieli i profesorów, którzy są surowi, wymagający na egzaminach. Nie lubimy wymagających dyrektorów i przełożonych. Przez świat przelewa się wręcz fala łatwizny. Sprzyjają temu społeczne prądy młodzieżowe, liberałowie głoszący hasła, że człowiek do niczego nie jest zobowiązany; że może robić, co mu się chce, co mu się podoba, bo jest wolny. Dzisiaj rzeczy, którymi się człowiek posługuje, są coraz lepsze, i oczekiwania człowieka wobec przedmiotów codziennego użytku też są coraz wyższe, lecz sam człowiek dzięki nim wcale się lepszym nie staje.

Być lepszym, to w trudzie pracować nas sobą, stawiać sobie wymagania, nie iść na uproszczenia. Gdyby sportowiec nie trenował na stadionie, nie mógłby startować w igrzyskach sportowych i swoimi wyczynami nie zachwycałby widowni. Gdybyśmy leżeli na tapczanie przed szklanym ekranem, nie pracowali, nie przesiadywali w bibliotece, w laboratorium zapewne dzisiaj jeszcze ludzkość nie wyszłaby z epoki kamienia gładzonego.

Św. Jan Paweł II nauczał Polaków: „Nie chciejcie Polski, która by was mało kosztowała”. A do młodzieży często powtarzał: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. I to dużo więcej, bez obawy uszczerbku na zdrowiu. A jest odwrotnie, w wielu środowiskach postępowi nauczyciele życia lansują hasła wyzwolenia od wszelkiego trudu, wysiłku, wszystko zdobyć jak najłatwiej, bez zobowiązań. Postuluje się, by rodzice od swoich dzieci za wiele nie wymagali. Zaleca się wychowanie bezstresowe, czyli kształtowanie takiego człowieka, który w przyszłości potknie się o najmniejszą nierówność. Bo nie będzie przygotowany do tego, by omijać napotkane przeszkody.

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus staje przed nami jako Ten, który stawia nam bardzo wysokie wymagania: „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”. Chrystus chce być pierwszy od twojej matki, od twego ojca, od twojego kochanego dziecka, syna i córki. A więc wymagania jakby wbrew naszej naturze. Co więcej, mówi o tych, co nie biorą krzyża, a idą za Nim, że nie są Go godni. Są również tacy ludzie, którzy idą za Chrystusem, ale bez wymagań. Przyklaskują Chrystusowi, przyklaskują papieżowi. Ale już te trudniejsze wymagania Ewangelii podają w wątpliwość, zostawiają na boku, nie chcą o nich słyszeć.

Czy warto poddać się Bożym wymaganiom? Warto. Nigdy się wtedy nie przegrywa. Ceńmy sobie również tych ludzi, którzy dużo wymagają od siebie. Bez wymagań do niczego się nie dochodzi. Tak łatwo uciekać nam od naszych obowiązków, od trudnych ludzi, od spotkań. Tak łatwo buntować się wobec bólu, cierpienia. Patrząc na Jezusa w Ewangelii widzimy, jak straszna jest samotność człowieka cierpiącego, który do końca i mimo wszystko kocha. Pokusa pójścia za Nim bez krzyża, bez obciążenia jest silna. Odpowiedzią na letnie chrześcijaństwo jest Duch Święty, Duch Jezusa. On napełnia nas mocą Chrystusa, umacnia naszą wiarę, by odkryć radość Ewangelii.

 

ks. Leszek Smoliński

Źródło:wiara.pl