XIV Niedziela Zwykła - Mk 6,1-6

Mk 6 1 6aaa

W książce pt. Sam bym tego nie wymyślił (Serafin 2002) znajdujemy opowieść perkusisty Jana Budziaszka z zespołu „Skaldowie” o narodzinach jego wielkiej muzycznej pasji, splecionej z historią polskiego big beatu i jazzu. To także świadectwo przemiany człowieka, który poszedł raz w klapkach na pielgrzymkę i od tej pory zaczął realizować w życiu scenariusz, którego – jak sam twierdzi, nie jest autorem. Jak powiedział o nim jeden z kolegów: „Janek jest znanym i cenionym muzykiem, ale w odróżnieniu od wielu innych, nie tylko konsumuje życie, ale stara się to życie przeżywać od strony metafizycznej i dzielić się tym z innymi. Żyjemy w XXI wieku, ale często odbiegamy od spraw ducha. Janek stara się o tym przypominać ludziom, z którymi przebywa na co dzień”.

Jezus, który przyszedł do synagogi w rodzinnym Nazarecie, stara się przypominać ludziom z narodu wybranego swoje prawdziwe posłannictwo: „Duch Pański spoczywa na Mnie, posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę”. Niestety, te słowa stają się powodem do odrzucenia, ponieważ Jego ziomkowie nie zrozumieli misji, którą zlecił Mu Ojciec Niebieski. Tekst, który czyta Jezus, według żydów miał się spełnić w erze mesjańskiej, lecz mieszkańcy Nazaretu nie widzieli przed sobą ani Mesjasza, ani Jego czasów. Dla wielu nic nie znaczył też fakt, że słowom Jezusa towarzyszą także znaki i cuda potwierdzające Jego wiarygodność.

Jeśli chcemy żyć Dobą Nowiną na co dzień, wcielać w czyn usłyszane słowa, potrzeba nam wiary zakorzenionej w Bogu i Jego Ewangelii. Św. Łukasz mówi, że Jezus nie mógł zdziałać w Nazarecie żadnego cudu, tylko na kilku chorych położył ręce i ich uzdrowił. Cuda są możliwe dla tego, kto wierzy. Wierzyć znaczy powierzyć siebie Bogu takim, jakim się jest. Ze swoimi zaletami i wadami, z dobrą i zła wolą, z tym wszystkim, co nas stanowi. W taki sposób otwieramy się na Chrystusa i przyjmujemy Boża łaskę do naszych konkretnych spraw. Inaczej pozostajemy zamknięci i Bóg nie może w naszym życiu nic uczynić. Gdy brakuje wiary, pojawia się lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Lęk przed życiem, lęk przed drugim człowiekiem, lęk przed odrzuceniem, poczucie niezrozumienia czy lęk przed przyszłością.

Warto w kontekście dzisiejszej Ewangelii zastanowić się, co nam – ludziom żyjącym dwadzieścia wieków po Chrystusie – przeszkadza przyjąć Jego zbawcze orędzie? Co w orędziu Jezusa nas niepokoi? Co wywołuje nasz wewnętrzny opór? W jaki sposób możemy stawać się uczniami i świadkami Jezusa w dzisiejszym świecie? Czy dzisiejsze spotkanie z Jezusem otworzy nasze „oczy wiary” i pozwoli nam zachwycić się swoim chrześcijaństwem? Z tymi i innymi pytaniami chcemy przyjąć deklarację św. Pawła: „Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”.

Ks. Leszek Smoliński

Źródło:Wiara.pl