Uroczystość Objawienia Pańskiego - Mt 2,1-12

rrewrwerew123123

Przed Jezusem biją czołem– składają ofiary.Trzykroć szczęśliwi Królowie któż wam nie zazdrości? Cóż my damy, któż nam powie...

Przeżywana uroczystość Trzech Króli ma wybitnie symboliczny charakter: Mały obywatel Betlejem, ubogiej mieściny judejskiej, narodzony w największej pokorze, staje się darem dla wszystkich: Maryi, Józefa, pasterzy, a przez tajemniczych gości z innych krain – Jezus staje się darem ofiarowanym każdemu człowiekowi.

W złożonych przez mędrców ze Wschodu darach: złota, kadzidła i mirry widzimy symbol miłości, modlitwy i cierpienia. Kto bowiem szczerze poszukuje prawdy, dowodzi swojej tęsknoty za dobrem, wiary otwartej na światło z wysoka i odwagi w dążeniu do celu.

André Frossard, dziennikarz, wychowany w domu, w którym nie stawiano nawet problemu Boga, nagle, mając dwadzieścia lat, nawraca się. Dosłownie w ciągu kilku minut doznaje dotykalnego działania Łaski. Napisze potem: „Wyszedłem stamtąd po dziesięciu minutach, tak bardzo zaskoczony tym, iż stałem się niespodziewanie katolikiem, jak byłbym zdumiony odkrywając, iż jestem żyrafą lub zebrą po wyjściu z ogrodu zoologicznego. […] była to chwila oszołomienia, która trwa do dziś dnia”. Słusznie jednak sceptycy takich nawróceń uważają, że mimo wszystko są one jakoś przygotowane. Więcej, można by powiedzieć, że przez odrzucenie Boga z życia problem wiary staje się bardziej żywy, zwłaszcza wtedy, gdy zachodzi jakieś dramatyczne wydarzenie.

W poznaniu muszą się znajdować znaki, poprzez które następuje zjednoczenie, jak gwiazda, która doprowadziła mędrców do Betlejem. Reszta była już sprawą wiary. Każdy z nas jest wezwany, do każdego są skierowane są znaki i dary. Wychowany w szczelnym ateizmie Frossard napisze po swoim nawróceniu: „Nad wszystkim, ponad ogromnym światem i w nim samym króluje obecność Tego, którego imienia nie potrafię wymówić nigdy więcej bez uczucia lęku, że zranię Jego dobroć; w obliczu Niego odczuwam szczęście, że jestem dzieckiem, któremu przebaczono wszystko i które budzi się, by poznać, że wszystko jest darem”.

Prawdę o Betlejem przysłania nam wiele spraw, przede wszystkim zaś zajmowanie się samym sobą. W ewangelii Janowej jest szokujące zdanie: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). Poznawanie Boga niewiele ma wspólnego z samą pracą umysłu, z dociekaniem tzw. tematów religijnych. Takie poznanie ma być życiem, oddaniem, zawierzeniem. Odkąd „Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot pośród nas”, wszyscy mogą Go poznać i spotykać. Od objawienia do spotkania prowadzi jednak długa droga jak ta, którą pokonali mędrcy szukający Boga. Bóg jej nie skraca, a przecież jest nam bliższy niż my sami sobie! Trzeba więc iść za Gwiazdą nie zrażając się odległością i przeciwnościami, skoro mamy świadomość, że zaprowadzi nas ona do Chrystusa – jedynego Zbawiciela człowieka. Co prawda nie mamy ze sobą darów złota, kadzidła i mirry – ale możemy złożyć Dzieciątku Jezus w to święto poszukujących swoje szczerze kochające serce oraz czyny miłości, które stały się naszym udziałem.

 

ks. Leszek Smoliński

Źródło:Wiara.pl