IV Niedziela Adwentu - Łk 1,39-45

4 adwent

Nasze życie można przedstawić jako pielgrzymkę, która – jak zauważa papież Franciszek – jest obrazem drogi. Tę drogę każda osoba pokonuje w czasie swojego życia, aż do osiągnięcia właściwego celu. Wymaga to poświęcenia i zaangażowania, byśmy byli miłosierni dla innych (por. MV 14).Patrząc z tej perspektywy na dzisiejszą Ewangelię uświadamiamy sobie, w jakim kluczu należy odczytać pielgrzymkę Maryi do domu Zachariasza i Elżbiety w Ain-Karim. Nie jest to zwykłe spotkanie towarzyskie dwóch kobiet, krewnych, które zobaczyły się ze sobą po długim czasie niewidzenia. Między Maryją i Elżbietą odbywa się dialog, który daleko wykracza poza ramy rodzinne. Przenosi się na płaszczyznę duchową.

Oto Elżbieta, kiedy usłyszała pozdrowienie Maryi, doznała zachwytu – „poruszyło się dzieciątko w jej łonie”. To Duch Święty sprawił, że Jan Chrzciciel poruszył się w bliskości oczekiwanego Zbawiciela. Maryja wniosła więc do domu Elżbiety Ducha Świętego i radość oraz przyszła z konkretną pomocą, z posługą miłosierdzia. Elżbieta natomiast oddała Maryi cześć, pozdrawiając Ją jako Matkę Pana i nazywając „błogosławioną”.

W czwartą niedzielę Adwentu odkrywamy obecność błogosławionej Maryi, przewodniczki na drogach adwentowej tęsknoty i oczekiwania na spotkanie z Panem. Staramy się spojrzeć w duchu wiary na naszą tegoroczną drogę adwentową i dostrzec sens naszego pielgrzymowania wiary, które odbywa się we wspólnocie Kościoła. Pomocą w tym są: tegoroczne roraty, słuchanie słowa Bożego, rekolekcyjne ćwiczenia duchowe czy spotkanie z Bogiem miłosierdzia w sakramencie pokuty i pojednania. Adwentowy rachunek sumienia pomógł nam odświeżyć spojrzenie na Boga, otaczający nas świat i własne życie. Otworzył nasze oczy wiary na jakość naszej relacji z Panem, jak i na głębokie pokłady dobra w naszym sercu. Adwentowy kalendarz zachęcał, aby nie ustawać w drodze, a kolejne świece na wieńcu adwentowym przypominały o zbliżającej się wielkimi krokami rocznicy urodzin wyjątkowego obywatela ubogiej mieściny Betlejem.

Dzisiejsze słowo Boże uświadamia nam, że znajdujemy się w bliskości Świąt Bożego Narodzenia. Ten czas staje się okazją do tego, aby przez pryzmat bajkowych ozdób, kolorowych reklam, suto zastawionego stołu spojrzeć na swoje życie w kategoriach Bożej radości. Mimo iż Bóg przychodzi w sposób bardzo delikatny, to i tak może naruszyć nasz domowy spokój, bo zjawi się akurat nie w porę. Łatwo wtedy zagłuszyć Bożą radość przez smutek, który rodzi się w chciwym sercu człowieka, przyzwyczajonego do wygody i egoizmu.

Narodziny Jezusa Chrystusa są również okazją do spotkań, szczególnie w gronie najbliższych i rodziny. Przypominają nam, ze nasz relacje mają być kształtowane w duchu wiary i przepełnione miłości. Może zasiądziemy do wspólnego stołu z kimś nieznajomym, nie tylko dlatego, że taka jest tradycja. Może uda nam się spotkać z kimś, z kim dawno już nie rozmawialiśmy albo zasypać przepaści nienawiści, zazdrości czy patrzenia na siebie z daleka. Wszystko w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia, którego nauczycielką jest dla nas Maryja.

 

ks. Leszek Smoliński

Źródło:Wiara.pl