IV Niedziela Adwentu - Łk 1, 39-45

4 adwent

Betlejem Judzkim jesteśmy my, w nas chce się rodzić Jezus. Nie narodził się w centrum ówczesnego świata – w Rzymie, ale na peryferiach, na krańcach imperium, w miejscu ubogim, zapomnianym, bez znaczenia. Do takiego człowieka On przychodzi, w takim człowieku się staje, takiego człowieka przychodzi szukać, z takim pragnie się spotkać, w takim człowieku chce się narodzić. Bóg przychodzi w to, co w nas najmniejsze, w to, w czym byśmy się nie spodziewali Go spotkać.

Przychodzi w nasze życie tam, gdzie siebie nie akceptujemy, w to, czego nie uważamy za godne uwagi. Przychodzi w tę przestrzeń naszego życia, która jest zraniona, obolała, napiętnowana i biedna, w naszą krzywdę, samotność i cierpienie. W to, co jest naznaczone słabością, grzechem i niemocą. Przychodzi w historii nie tej wielkiej, potężnej, ale w historii człowieka biednego, słabego, sponiewieranego; tam gdzie jest margines naszego życia, co w nas jest najbardziej niegodne. W konsekwencji więc najwięcej Bożego Narodzenia będzie w sakramencie pojednania.

Jak się we mnie zrodzi Jezus? Tak jak w Maryi. Nie jest to dzieło moje, ale dzieło Ducha Świętego we mnie. Staje się, kiedy słucham słowa Bożego, kiedy nie wątpię, że może się Ono wypełnić we mnie, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy dam Bogu czas, aby we mnie poczynał się Jezus przez wiarę, wzrastał we mnie, przemieniał mnie w siebie, bym myślał Jego myślami, kochał Jego miłością, brał Jego krzyż, miał to samo pragnienie zbawienia wszystkich grzeszników. Bym stawał się powoli jak Maryja, bym chciał być do Niej podobny. Bym swoim życiem niósł Jezusa jak Ona do Elżbiety. Bym z Maryją śpiewał „Magnificat”, dziękował Bogu, że uczynił rzeczy wielkie.

Co jest potrzebne? Najpierw – zmiana mojego myślenia. Możemy o tym przeczytać w Liście do Hebrajczyków. Bóg już nie chce darów, ofiar, całopaleń, ale staje się człowiekiem, aby wypełnić wolę Ojca. Nową ofiarą nie są czyny zewnętrzne, ale pełnienie woli Boga w naszym życiu. Bóg chce innej liturgii, innego kultu niż całopalenia, ofiary krwawe, jakieś chodzenie do kościoła od święta, które nas dużo kosztuje, pójście na Pasterkę raz w roku, jakieś zaśpiewanie kolęd – chce innej liturgii. Jaka jest ta inna liturgia? Co jest owym pragnieniem Boga? „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją”. My ciągle pełnimy swoją wolę, praktycznie we wszystkim, a kiedy nasza wola nie może się spełnić, jesteśmy przynajmniej smutni, nawet na Bogu chcemy wymusić modlitwą swoją wolę.

 

O. Stanisław Jarosz OSPPE

Źródło:Niedziela.pl