XI NIEDZIELA ZWYKŁA - Mt 9,36–10,8 

Rozesłanie Apostołów1"Idźcie i głoście” taki polecenie otrzymało od Jezusa Dwunastu, których wysłał On do świata z orędziem Dobrej Nowiny. Każdy z nas usłyszy na zakończenie Mszy Świętej: „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Staniemy się w ten sposób posłani przez Pan do dawania świadectwa. Najpierw jednak sami musimy napełnić się Bogiem, poznawać Go, aby następnie składać wiarygodne świadectwo, które łączy modlitwę, słowo i czyn. Aby tak się stało, potrzebujemy umocnienia w Eucharystii. Stąd ważne staje się jej właściwe przeżycie.

Każdego człowieka – każdego katolika – określa kultura osobista i dobre wychowanie, Także w miejscu świętym – w kościele. Dla nas, katolików, dom Boży to miejsce, gdzie przebywa Chrystus w Sakramencie Miłości. Tu przychodzimy przecież, by wielbić Boga – a nie Go obrażać! I tworzyć wspólnotę, a nie złowrogo patrzeć jeden na drugiego. Jesteśmy więc odpowiedzialni za poziom naszej wiary i za siebie nawzajem.

Do poradni rodzinnej przyszedł kiedyś list od młodej matki: „Chcemy nasze dziecko wychować w wierze. Niestety, dwuletnia Ania nie potrafi spokojnie usiedzieć w ławce. Biega, czasami głośno mówi i nie zwraca uwagi na nasze prośby”. Tego typu sytuacje często można spotkać w naszych kościołach. Małe dziecko staje się obiektem zainteresowania wszystkich obecnych na liturgii. Zadowolona mama czy tata nie reaguje, dumna, że wszyscy patrzą na jej pociechę. W tym momencie kazanie czy inne części Mszy odchodzą na dalszy plan, bo dzieje się coś ciekawszego.

Powiedzmy jasno: skoro dziecko potrafi uczyć się już w przedszkolu obcych języków, pracy w grupie i umie być w określonym czasie zdyscyplinowane, skupione – nie wolno w świątyni rezygnować ze stawiania milusińskim wymagań. Dobrze ilustruje to znana na Górnym Śląsku anegdota:

Spotyka się dwóch górników po pracy, którzy chwalą się wyczynami swoich synów:

– Wiesz, jak mój mały potrafi już kląć?

– A ile ma lat? – pyta kolega.

– No, już cztery!

– A modlić się umie? – pyta dociekliwie kolega.

– Coś ty – takie małe dziecko?

No więc jak? Jest cudowne i takie mądre, a nie potrafi zająć się czymś przez 45 minut? No, potrafi… Tyle czasu zajmuje mu budowanie z klocków, oglądanie kreskówek. Czyżby rodziców nie znali możliwości własnego dziecka, albo nie stawiali mu żadnych wymagań? I o to mniej więcej chodzi. Bo świątynia to nie kino, gdzie je się popcorn i popija colą. A msza to nie teatr jednego aktora. I nie miejsce, gdzie się kuca, jak przy zbieraniu truskawek na działce, nie dbając o estetykę i bezpieczeństwo, zamiast klęknąć na dwa kolana.

Dla księdza silnym przeżyciem jest ślub czy pogrzeb. „Pan z wami…” – brzmią słowa kapłana rozpoczynającego Mszę. W odpowiedzi na wezwanie zapada złowroga cisza, którą czasami wypełnia organista, odpowiadając „I z duchem twoim”. Czy oczekujemy, że „kamienie wołać będą”?

Na jednym z forów internetowych ktoś napisał całkiem ciekawe spostrzeżenie: „Mówicie, że nikt nie zwraca uwagi małym dzieciom gadającym w kościelnej ławce. A co ze starszymi kobietami, które niejednokrotnie zachowują się nie lepiej? Ostatnio za mną siedziały dwie staruszki, które ledwo chodziły i gadały przez całą Mszę komentowały wszystko i rozpychały się. Czy ja, młoda osoba, mogę zwrócić takiej uwagę?”.

Za kilka dni wakacje szkolne i okres urlopów – to także szczególny czas, w którym należy pamiętać o najważniejszym spotkaniu tygodnia – o Mszy Świętej. Bo tak naprawdę – bardzo niewiele wydarzy się kataklizmów, które usprawiedliwią naszą nieobecność na tym spotkaniu.

ks. Leszek Smoliński

Źródło:Wiara.pl